Udawanie. Udawanie złości, udawanie miłości. Udawanie inteligencji itd…
Kiedy jestem wściekły i zgrzytam zębami aż iskry nosem idą, to w słowie „kurwa” albo „wypierdalać” nie wstawiam kropeczek, że to niby jestem zezłoszczony ale tak troszeczkę, bośmy wszak kulturalni ludzie i nie używamy takich słów. Jak widzę taki zabieg, to wyobrażam sobie wypielęgnowanego intelektualistę (by nie rzec inaczej) który tupie nóżką zaciskając piąstki. A później trwożnie wprzódy się rozejrzawszy, splunie na podłogę. Ale zaraz rozetrze nogą, bo jeszcze kto zobaczy!.. I nie chodzi o używanie tych słów jako zamiennika większości myśli. Wulgaryzmy są nieodłączną częścią języka i mają zastosowanie jako stopniowanie emocji. I tak winny być używane. Jak przyprawa – jeden pieprzy więcej drugi mniej, ale sam pieprz jako taki raczej potrawą nie jest.
Słowo wytrych które doprowadza mnie do szewskiej pasji i wtedy sadzę kurwy jak truskawki na wiosnę. Asekuracja, by przypadkiem nie powiedzieć czegoś, co mogłoby kogokolwiek urazić, dotknąć czy przypisać nam jakiekolwiek poglądy. Słowo „jakby”. Słowo, które określa coś, co jest podobne do, ale nie jest tym. Jeżeli taki człowiek w swojej wypowiedzi co trzeci wyraz używa tego słowa, to w sumie cały czas mówi o czymś, co nie jest tym, o czym mówi. To po co mówi o tym, co tym nie jest? Niechże powie o co mu tak naprawdę chodzi! Brałem kiedyś udział w jakiejś publicznej dyskusji jako zaproszony gość. Było między innymi dwóch mistrzów słowa, którzy potrafili przez pół godziny stawiać takie właśnie figury stylistyczne bez zająku! Obracali małe kamyczki zaokrąglonych, mądrych słówek jak żonglerzy, co i rusz błyskając perełką „jakby” Magicznym zaklęciem, które zmienia znak przed nawiasem każdej wypowiedzi. Słuchałem ich najpierw z irytacją przechodzącą w fascynację, doceniając kunszt krążenia wokół i nie nazywania rzeczy po imieniu. Najlepsze było to, że chcąc nadążyć za sensem i logiką gubiło się gdzieś w połowie. Albo więc to jakiś kod w którym inne znaczenia są podstawione pod zwykłe wyrazy, albo wystarczało im brzmienie mądrych sformułowań ze szczególnym uwzględnieniem zaklęcia „jakby”. W każdym razie nadając tym samym kodem spijali sobie z dziubków. Tylko gdyby ścisnąć ich wypowiedź w garści, to zostałby mały gniotek jak po ściśnięciu bułki z Lidla. I najlepsze byłoby to, że tak naprawdę nikt nie wiedziałby czy ostatecznie są za czy przeciw. Bo w sumie to jakby za, ale trochę k..wa nie wiedzą…

Komentarze

comments